Postautor: Bachinstitut » 11 kwie 2006, o 20:39
Mam wrażenie, że ta dziura nie jest świadkiem zlatywania tego dzwonu.
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że ów dzwon zlatuje sobie grzecznie, pokonawszy strop, elementy dzwonnicy, konstrukcję (rozebranych?) organów i spada sobie jak gdyby nigdy nic na cztery łapy, udając że śnieg pada i przy okazji zamykający pod swym płaszczem jakichś podziwiających akurat wnętrze kościoła Niemców. Żadnych śladów spadania? Dość niesamowite.
Schwedenglocke nie był z pewnością jedynym dzwonem na wieży Jakobikirche, ale z chyba najstarszym. Na wniosek służb konserwatorskich mógł z racji tego zostać wcześniej ewakuowany. Podczas spotkania z jednym mieszkańców z Szczecina słyszałem wraz Busolem, jak mieszkaniec ten wspominał, że w drodze do szkoły widział, jak z wieży wyciągano dzwony i opuszczano wprost na chodnik. To tłumaczyłoby fakt, że nasz dzwon nie wygląda specjalnie na to, jakby spadał sobie kilkadziesiąt metrów i nic sobie nie zrobił.
Skąd jednak ta wyrwa? A jej istnienie spowodowane jest upadkiem pozostałego umeblowania wieży, ewentualnych innych dzwonów, elementów dzwonnicy, werku zegara?
Erich-Falkenwalder-Gesellschaft