baraki zmienione, ale przecież te same. wcześniej tuczarnia świń, teraz byle jakie, wstrętne skupisko zakładzików, wytwórców. ale - to przecież w TYCH barakach.
odbyliśmy spacer z obozu w kierunku fabryki, prawie tą samą drogą, którą pokonywali więźniowie. a w bunkrze „Skarbu” ciekawy finał – fachowa, multimedialna prezentacja życiorysu autora, wspomnienia córki Józefa Jagodzińskiego.
szkoda, że nikogo z sediny nie było (chyba), zwłaszcza, jeśli ten teren dla kogoś jest niepoznany. dla mnie to były pierwsze odwiedziny tej ziemi. bardzo przygnębiające.
Pani Lilii Jagodzińska-Hamann dziękowała Pawłowi (Torneyowi) za to, że ją odnalazł. ja dziękuję za to, że książka „Bunkry na ruinach” stała się przyczyną. że tam byłam.