Postautor: woti » 20 sie 2010, o 16:30
Od kiedy ludzkość zna "służby porządkowe" (a to: wydzielone oddziały wojsk, pachołkowie miejscy, straże miejskie, marszałkowskie itp., milicje i policje) - to zawsze byli wśród nich "ludzcy ludzie" i "pałkarze". W latach 70-tych, o których wspomniał RychO, studentów oraz ludzi "poważnych" (starszych, mających pracę, z żonami itp.) GENERALNIE nie bito, choć zdarzały się wyjątki. Od pracujących w szczecińskiej policji wiem, że aż do STANU WOJENNEGO bito "kryminalistów" lub na nich wyglądających, a więc często ludzi młodych i Z DŁUGIMI WŁOSAMI oraz nieogolonnych lub zbyt ogolonych... Chłopaków w mundurach wojskowych przekazywano WSW, a tam w tzw. KOMENDZIE GARNIZONU to dopiero było... (m.in. wszystko i zawsze BIEGUSIEM!!!!).
Milicja i ZOMO (także wojsko, jesli wysłani byli na ulice i dawano im pały) - generalnie bili w okresie wszelkich rozruchów i "rozrób" (od "kryteriów ulicznych" po zwyczajne burdy karczemne). Starzy milicjanci twierdzili, że wbrew pozorom pewne "ucywilizowanie" używania tzw. środków przymusu (pały, kajdany itd.) wprowadził gen. Kiszczak, kiedy został szefem MSW - on był z bardziej elitarnych służb i poza "walkami ulicznymi" ścigał "pałowanie" (np. w czasie przesłuchań). Czy tak było rzeczywiście - nie wiem, nie doświadczyłem.
Na własnej skórze doświadczyłem natomiast, że legitymacja studencka w latach 70-tych rzeczywiście pomagała uniknąć pałowania, ale trzeba było "spokornieć i obiecać poprawę". Jeżeli nie - to znam 2 przypadki, kiedy koledzy studenci jednak pały zaliczyli, ale WIEDZIELI DLACZEGO (rozrabiali i uciekali, acz nie zdążyli).
------------------------------
Co zaś do studenckich wygłupów - znany jest przypadek, kiedy po grze w karty (jakaś dziwna gra, a zakładali się o wykonanie różnych "pomysłów") koleś wyszedł przed akademik i opadłszy na "4 łapy" w śnieg - zaczął szczekać. Pechowo przechodził patrol milicyjny (ZOMO???) i uznali to za prowokację. Koleś uciekł do akademika - oni za nim... ale portierka NIE WPUŚCIŁA milicji do środka, a oni NIE NARUSZYLI "uniwersyteckiej autonomii".
To by potwierdzało sugestię, że "władza ludowa" miała jakiś zakaz zbyt obcesowego traktowania studentów. Żadnych oficjalnych przepisów o tym jednak chyba nie było.
PS. Dopiero dzisiaj dowiedziałem się, że autonomię uczelni wywalczyli koledzy z NZS w latach 80-tych...
Absolwenci - łączcie się!