....[Dyrektor szczecińskiego oddziału instytutu, dr Kazimierz Wóycicki stwierdził m.in.: - Ta wystawa pokazuje jak odpowiedzialni byli przywódcy protestów, jak bardzo dojrzała była "Solidarność". To dzięki decyzjom takich ludzi jak Andrzej Milczanowski nie doszło przecież do rozlewu krwi.}....
Noo......?!
Będę upierdliwy do bólu. Jakież możliwości techniczne logistyczne, dowódcze, zzplecze matetiałowo techniczne, radiostacje, wozy bojowe, umundurowanie chroniącr przed urazami itp, itd....miał pan prawnik A.M. Mógł tylko jak ksiądz z ambony tylko nawoływać do delegatów. Cała realna siłowa odpowiedzialność leżała jednak w rękach przedstawicieli ówczesnych władz. Tylko z ich strony zależało mądre lub nieodpowiedzialne zbyt pochopne nierozważne użycie siły. Głupotą jest zrównywanie jako godnego przeciwnika doborową armię z samozwańczym przywódcą strajkujących. Przecież to ośmiesza powagę i godność pana prawnika. Czy on wie , że z niego ktoś a uporem maniaka próbuje dąć go na bohatera? Z kim i z czym do ludu. Dobrym słowem? To jak z motyką na słońce! Taki osąd może dawać tylko nieopierzony zółtodziób dziennikarski, lub zurzędniczały naukowiec . Tacy jak powyżej.
Z całym szacunkiem dla wszystkich uczestników tego masowego ruchu.
Quistorp