Postautor: Bachinstitut » 2 mar 2005, o 18:36
To byłaby wypowiedź o dużej objętości. Więc bardzo krótko.
Przyjmijmy, że czas świetności organów to późny barok z Johannem Sebastianem Bachem na czele. Budowano wtedy organy o tzw. trakturze mechanicznej, czyli takiej, w której naciśnięcie klawisza za pomocą bezpośrednich dźwigni otwierało dopływ powierza do piszczałek. Wada takiej traktury to m.in. ciężkość gry, zaleta – olbrzymi wpływ na dźwięk. I takie organy tworzył w np. północnych Niemczech Arp Schnitger, a w Saksonii – Gottfried Silbermann.
W późnym romantyzmie następuje renesans naszego instrumentu (po okresie zapomnienia w klasycyzmie i wczesnym romantyzmie), na ten też okres przypada twórczość C. Francka i M. Regera. Ale podówczas budowano już organy o trakturze pneumatycznej, czyli takiej, w której dźwignia dopływu powietrza otwierana była za pomocą powietrza z kanalików połączonych z samym klawiszem. Zaletą takiej traktury jest lekkość gry, wadą – nikły wpływ na barwę. (Nie muszę tu chyba dodawać, że według Bachinstitut taka traktura to obelga dla organów, a Reger i Frank stoją tylko trochę wyżej od za przeproszeniem Chopina.).
Najgorsze jednak jest to, że podówczas trakturę mechaniczną w zachowanych organach przebudowywano na pneumatyczną dewastując tym samym same instrumenty. I tak właśnie zmasakrowano organy w Oliwie.
Co do Pomorza Zachodniego, to jedynie organy w kamieniu Pomorskim zachowały oryginalną trakturę mechaniczną i tym samym - swoją dobrą rangę. Reszta – szkoda gadać.
Jeżeli wolno mi cokolwiek polecić – jedź do Saksonii. Silbermany w Hofkriche w Dreźnie, czy Freibergu, albo Schnitgery w Jakobikirche w Hamburgu – to godne polecenia instrumenty.
Erich-Falkenwalder-Gesellschaft