Dlatego zapytam: Co proponujesz ?RafałZahorski pisze:Tak zgadzam się, że edukacja społeczeństwa wymaga dużo pracy i czasu. Ale trzeba stworzyć takie mechanizmy by jeśli już ktoś coś znajdzie to nie obawiał się tego zgłosić.
Przesłanie jak napisałem jest ok. Nalezy tylko miec nadzieje, ze nie znajdzie sie nikt kto bedzie chcial przewieźć takiego Kurta przez granice wiedziony informacjami jakie znalazł na sedina.plRafałZahorski pisze:Przy okazji pomyślałem że niesie ze sobą fajne przesłanie. Stąd ta moja pisanina. No to teraz się wyłączam w temacie Kurta H. Jeszcze raz przepraszam za moją dyskusję z ekspertem. Wracam do roboty. Pozdrowienia Zahuś
Bo wycofanie sie w momencie kiedy juz cos fajnego zaczyna wychodzic byloby zabiciem byc moze fajnej inicjatywy.RafałZahorski pisze:Tak zgadzam się, że edukacja społeczeństwa wymaga dużo pracy i czasu. Ale trzeba stworzyć takie mechanizmy by jeśli już ktoś coś znajdzie to nie obawiał się tego zgłosić.
H.Bliss, H.Hoffman, op. cit., s. 90-92. pisze:18 lutego rozegrał się jeden z najkrwawszych epizodów operacji - unicestwienie kompanii Capelle 28. Dywizji Grenadierów Pancernych SS "Wallonien" z XXXIX Korpusu Pancernego SS. Po uzyskaniu sukcesu i obsadzeniu w okolicach Kolina taktycznie dogodnych pozycji, wzmocniona kompania w sile 170 ludzi stała się celem radzieckiego kontrataku. Z kilku stron na broniących się w oderwaniu od sił głównych ruszyły radzieckie czołgi. Po bokach i z tyłu rozciągały się mokradła, a wszystkie możliwe dojścia znalazły się całkowicie w polu ostrzału czołgów. Po wielkich wysiłkach udało się wydostać przez bagna rannych, oraz podesłać posiłki w ilości kilku żołnierzy. Pozostali zginęli lub ugrzęźli w mokradłach. Dowódca kompanii - Capelle co kwadrans przekazywał przez radiostację meldunki o sytuacji. Rosyjskie czołgi zatrzymały się poza zasięgiem pancerfaustów i metr za metrem ostrzeliwały pozycje. Wielu broniących się zginęło bądź zostało rannych. Czołgi wyrządziły już tyle szkód, że ochotnicy opuścili swoje stanowiska strzeleckie i bez osłony ruszyli z pancerfaustami przeciwko nim. Kompania przetrwała noc. W międzyczasie zostały trafione dwa czołgi, ale pozostałe zniszczyły większość stanowisk kompanii Capelle. Ranni walczyli na równi z pozostałymi, gotowi polec w walce, niż pod ciosami kolb. Kompania liczyła jeszcze 77 ludzi. Między świtem, a godziną piętnastą zostali wycięci w pień. W końcu i stanowisko dowodzenia zostało otoczone przez czołgi.
Gdy walka zbliżyła się ku końcowi, strzelający jeszcze z pistoletu, ciężko ranny Capelle, na dwa metry przed dobiegającymi Rosjanami, oddał strzał w głowę. Tylko czterech rannych, zagrzebanych w błocie stanowisk było świadkami ostatnich chwil kompanii. Po zapadnięciu zmroku przedzierali się przez błota. Dwóch z nich, wyczerpanych, zostało w nich na zawsze. Dwóch pozostałych, półżywych, znaleźli niemieccy zwiadowcy. Ofiarność walończyków zrobiła tak duże wrażenie na wojskach niemieckich na Pomorzu, że ogłoszono w rozkazie dziennym dla
wszystkich wojsk ich bohaterską postawę, a ich dowódcę - Cappelle, pośmiertnie przedstawiono do odznaczenia Krzyżem Rycerskim
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 60 gości