A u nas, jak już kiedyś wspominał Bachu, Arkona i Bar Extra. Do tego oczywiście komplet Misterów Szczecina.Warszawscy architekci biją na alarm: na naszych oczach w stolicy niszczone są wybitne przykłady polskiej architektury drugiej połowy XX w.! Jak to powstrzymać? Co ochronić, a co zostawić na pastwę losu?
Sytuacja jest poważna. Na Pradze właśnie zburzono kino Praha - jeden z ciekawszych obiektów z końca lat 40. Podobny los spotkał wcześniej kino Moskwa. A w kolejce do rozbiórki już czekają kolejne. Niedawno widmo gruntownej przebudowy zawisło nad Supersamem, budynkiem wyjątkowej klasy, którego nowatorska konstrukcja (wiszący dach i ukośne słupy) była na przełomie lat 50. i 60. rozwiązaniem w Polsce wręcz rewolucyjnym.
- Architektura powojenna jest takim samym dziedzictwem jak zabytki renesansu czy baroku. Jej niszczenie to przerywanie ciągłości rozwoju miasta. W Europie Zachodniej już to zrozumiano. Tam chroni się nawet obiekty z lat 70. Dlatego Francuzi nie chcieli zburzyć swojej ambasady, a tylko ją z kulturą przebudowali - mówi Michał Borowski, naczelny architekt Warszawy, na którego zamówienie SARP organizuje dziś seminarium.
U nas brzmi to jak głos wołającego na puszczy. Wystarczy zobaczyć, w jakim stanie są przystanki linii średnicowej PKP. Kiedyś zachwycały nowoczesnością, nerkowatymi formami, dachami falującymi jak kartki papieru na wietrze. Dziś, oblepione brudem i zastawione blaszanymi budami, wywołują już tylko odrazę. Ale budy można jeszcze usunąć, a brud może da się zmyć. Gorzej, gdy cenne obiekty są bezmyślnie przerabiane, "poprawiane", a w rezultacie dewastowane. W Domu Chłopa - dziele Bohdana Pniewskiego i Małgorzaty Handzelewicz-Wacławek z lat 1958-61 - pod hasłem "modernizacji" skuto mozaiki. Na nic zdały się protesty historyków sztuki i krytyczne artykuły w prasie. Otaczające wejście do hotelu kompozycje z motywem złotych kłosów trafiły na śmietnik. Podobnie stało się z wystrojem kawiarni Rozdroże - oryginalne wzornictwo z czasów gierkowskich zastąpił gipsowo-kartonowy banał. A już szczytem barbarzyństwa było zniszczenie efektownej architektury domu akademickiego Riviera z połowy lat 60. Schowany za niebieskimi panelami budynek, który jeszcze niedawno wyróżniał się wyrafinowanymi plastycznie elewacjami, jest teraz monstrualnym pudełkiem po papierosach.
Plagą stało się też ocieplanie elewacji styropianem.
- Wygląda to rozpaczliwie. Zniknęła cała subtelna gra tynku i cegły - załamuje ręce architekt Andrzej Kiciński na myśl o obłożonych styropianem ścianach domów na Sadach Żoliborskich.
Osiedle projektu Haliny Skibniewskiej z wczesnych lat 60. jest jednym z najlepiej rozplanowanych zespołów mieszkaniowych w powojennej Polsce. Niewielkie bloki ustawiono wśród owocowych drzew. Przy budowie stosowano najlepsze dostępne wówczas materiały.
- To była architektura na poziomie europejskim. Osiedle dostało wiele nagród. A teraz budynki są po prostu oszpecane - ubolewa Andrzej Kiciński, który uczestniczył w projektowaniu Sadów.
Jak chronić przed zniszczeniem wartościowe obiekty współczesnej architektury? Oddział Warszawski Stowarzyszenia Architektów Polskich już pięć lat temu powołał specjalną komisję, która sporządziła listę 130 cennych budynków i założeń urbanistycznych powstałych po 1945 r. Wśród nich było kino Praha. Jak widać, obecność na liście nie uchroniła go przed rozbiórką.
- Obiekty chronić może tylko wpisanie ich do rejestru zabytków albo odpowiedni zapis w planach miejscowych. Naszą listę przekazaliśmy do wykorzystania prezydentowi Warszawy - tłumaczy Grzegorz Buczek z Oddziału Warszawskiego SARP.
- W mojej ocenie do rejestru zabytków powinny być wpisane m.in.: Centralny Dom Towarowy (obecny Smyk), Pałac Kultury, gmach dawnego Komitetu Centralnego PZPR, MDM, Muranów, przystanki kolei średnicowej, Park Kultury na Powiślu - wylicza stołeczna konserwator Ewa Nekanda-Trepka, w której biurze powstaje specjalna ewidencja współczesnych dóbr kultury.
Sęk w tym, że w rejestrze zabytków figurują tylko nieliczne dzieła powojenne, a na szybkie wpisywanie następnych raczej nie ma szans. Ale czego wymagać, skoro prawo do dziś nie wzięło pod opiekę zdecydowanej większości budynków z lat 20. i 30. XX w. Z kolei planów miejscowych w Warszawie jest jak lekarstwo. Co więc pozostaje?
- W tym roku miasto uchwali studium uwarunkowań i kierunków rozwoju Warszawy. Znajdą się w nim wspomniane obiekty - zapowiada Michał Borowski. - Co prawda studium to nie prawo, a tylko wyraz woli samorządu, ale urzędnicy będą mogli odmówić zgody np. na rozbiórkę budynku wymienionego w tym dokumencie.
- Same listy, plany, wpisy nie mają sensu. Cóż z tego, że kamienica przy pl. Trzech Krzyży była w rejestrze zabytków, skoro za zgodą konserwatora usunięto z niej XVIII-wieczne wymalowania. Brakuje wiedzy i świadomości - twierdzi Maria Sołtys z OW SARP.