Piotr mostek jest prawie pusty - drewno jest w doskonałym stanie, jest jak widzisz kolumna koła sterowego bez koła, jest telefon używany do dzwonienia do maszyny, jest mikrofon szczekaczki co była na dachu albo na maszcie (po maszcie jeszcze nie biegałem ale jak będę w Gillingham to walnę z jego czubka panoramę), są oryginalne meble, jest też oryginalna skrzynka elektryczna do świateł nawigacyjnych no i obrotowy wizjer. Reszta jest rozsiana u tzw kolekcjonerów pamiątek. Ale ja powoli tworzę listę tych ludzi i występuje do nich o te przedmioty - albo proszę o zwrot albo proponuję kasę. Zaręczam jednak że mostek będzie finalnie w pełni wyposażony zarówno w oryginalne wyposażenie jak i uzupełnione wyposażeniem z lat 30-tych z zezłomowanych wcześniej statków. Po prostu mostek będzie wyglądał jak w roku 1938 we wrześniu kiedy to Trinity House London odbierało statek ze stoczni.
Lazi - szukaliśmy statku pół roku. Nie chcieliśmy ani barki, ani pływającego domu, ani holownika ani statku rzecznego. To miał być statek morski z prawdziwego zdarzenia. Czyli mały drobnicowiec. Ale ciężko było znaleźć jakiś ładny. Dodatkowo Zahuś wymyślił że ma być stary sprzed 1945 roku. No i bez silnika. No i domyślasz się że tylko taki naiwniak jak ja pomyślał że da się spełnić te warunki. Pytasz się czemu sprzed 1945 roku? Bo ja szaleję na punkcie nitowanej blachy - bo taka stal czy blacha ma swój niepowtarzalny smak. MV Bembridge zobaczyłem dnia 17.01,2009 na
www.apolloduck.com. Była to sobota ale natychmiast zadzwoniłem do brokera. On o dziwo odebrał. W ciągu 20 minut miałem pełny zestaw zdjęć z roku 2004 i 2006 (są już w naszej galerii). Ale już jak ją zobaczyłem na pierwszych zdjęciach w internecie to całe nasze biuro w Szczecinie dostało ode mnie maila - ludzie ZNALAZŁEM dla nas statek. I od tego momentu czyli od soboty aż do naszej pierwszej wizyty w Gillingham ja naprawdę nie mogłem spać po nocach. Moja Ania powiedziała mi że jestem nienormalny. Ale naprawdę to było jak zauroczenie - zamykam oczy i widzę Bembridge. Nie wiem ale jakaś potężna siła nie pozwalała mi ani na moment o niej przestać myśleć. Jak jechałem po raz drugi z moim szefem z Belgi do Gillingham podpisać papiery to też nie mogłem ani na chwilę przestać o niej myśleć. Mój szef, który dostał ode mnie wszystkie zdjęcia po przekroczeniu jej pokładu naprawdę zaraził się ode mnie tą przedziwną urodą. Wiecie ja po prostu kocham statki. Nauczyłem się mówić i chodzić na statku. Już nie pływam od wielu lat ale wciąż mnie ciągnie na morze. Co najciekawsze ten statek jakby czekał na nas. Od 2006 roku właściciele próbowali go sprzedać obniżając co jakiś czas cenę. Jak ja zadzwoniłem do brokera i powiedziałem że chcę ją zobaczyć z moim kolegą Adrianem to on mało co nie zapiszczał z radości przez telefon. MV Bemridge nie nadaję się na przerobienie jej na tzw Houseboat - bo jest za duża. Przestała pracować jako pub i klub nocny jak w UK wprowadzili zakaz palenia w pubach. Na przerobienie jej na restaurację w UK trzeba by wydać ponad 200-300 tyś funtów. Nie ma też silnika - a więc przy każdym jej przeholunku w UK trzeba płacić po 4-5 tyś funtów. No i stała sie po prostu ogromnym problemem właścicieli. Nikt jej nie chciał, płacili ponad 500 funtów miesięcznie za jej keję. Już praktycznie poszła na złom ale uratowało ją to że spadły drastycznie ceny za złom. Ale nie oszukujmy się gdyby nie nasz jej zakup to prędzej czy później poszła by pod palnik. Smutne ale tak skończyło wiele statków - i nikt nie myślał o ich historii. Statki choć żyją dłużej jak samochody - kończą niestety podobnie. No chyba że trafią na kogoś co ma jakiś pomysł. Na szczęście MV Bembridge nie ma silnika - bo gdyby miała to nie mielibyśmy serca go wyrzucić. Dla nas starczą dwa pokłady na rufie w pomieszczeniu byłej maszynowni. Reszta statku będzie praktycznie pełnić funkcję ozdobną i ekspozycyjną no i kulturalno - oświatową. Mamy już dużo pomysłów ale najpierw musimy zrobić projekt. A najpierw to przeholować ją bezpiecznie do Szczecina. A jak tego dokonamy to już nic nie będzie stać na przeszkodzie by odzyskała dawny blask i urok. Ale to będzie 4 miesiące codziennej pracy. Pozdrowienia Zahuś
PS. Już powklejałem dużo innych zdjęć i plany. Ten główny załączam.