Bundyman pisze:Moze ktos to przetłumaczyc?
NIEBUSZEWO
Rainer Kaboth zrobił wczoraj wielkie oczy, kiedy nagle w jego ogrodzie na Niebuszewie stanęła przed nim owca i wpatrywała się w niego przyjaźnie. Nieco zakłopotany tą wizytą, zaczął się zastanawiać z przyjaciółmi, jak owca mogła tutaj trafić i jak ją odprowadzić do domu. Odyseja się rozpoczęła, kiedy postanowili, że przejdą ze zlęknioną owcą przez całą wieś i wypytają wszystkich gospodarzy, których on znał. Wkrótce potulna jak baranek owca zaczęła zachowywać się jak uparty osioł, niechętnie pozwalała się zaciągnąć do granicy podwórza, jednak na środku ulicy rozkładała się i siadała. Szła tylko do tego miejsca i ani kroku dalej. Rainer Kaboth dał za wygraną, zaprowadził zwierzę z powrotem do ogrodu, zaopatrzył się u rolników zza rogu w siano, przygotował gościowi legowisko na noc i ochrzcił go imieniem „Wollinche” (Wełenka). Niebuszewianin zameldował o intruzie na policji, ale w żadnym wypadku nie chciano zwierzęcia wziąć pod opiekę. Kaboth zauważył, że jego owca ma na skórze oznakowanie. Zinterpretował on to następująco: „Możliwe, że była ona ze stadem na ciężarówce w drodze do rzeźni. Wówczas po prostu z niej wyskoczyła”. W tym przypadku, powiedział, „zatrzymamy ją”. Owca wydaje się zgadzać z tą decyzją. Zwierzę po przeżytym stresie przykryte ciepłym kocem położyło się w ogrodzie i odpoczywało.